• Autor:Filip Obara

Arcybiskup Lwie Serce i sakrament Pfizera

Dodano:
Abp Salvatore Cordileone Źródło: newliturgicalmovement.org
Okazuje się, że sprawowanie Najświętszej Ofiary nie jest możliwe, jeżeli nie przyjmie się ważniejszego „sakramentu” – nawet we własnej diecezji.

Jest na świecie kilku, może kilkunastu biskupów, którzy wykazują sympatię względem tego, co od czasów starożytnych aż do połowy XX wieku nazywało się katolicyzmem. Ta sympatia to wprawdzie za mało, by bez zastrzeżeń powiedzieć o nich „katoliccy biskupi” (wszak wiara katolicka, jako cnota „wlana”, występuje tylko w formie integralnej, a nie częściowej), niemniej stanowią oni fenomen, nad którym nie sposób przejść obojętnie – szczególnie, jeżeli któryś z nich nazywa się... Zbawiciel Lwie Serce.

Konserwatywny metropolita San Francisco

Tak właśnie brzmiałyby po polsku imię i nazwisko popularnego metropolity San Francisco – abp. Salvatore Cordileone. Jak widać na załączonym obrazku, zdarza mu się odprawić katolicką Mszę Świętą sprzed „reformy” Pawła VI i w ogóle jakoś mu „dobrze z oczu patrzy”. Z całą pewnością krzywdzące byłoby zaliczenie go do grona deistów w biskupich purpurach, którzy hołdują wyłącznie soborowemu „panhumanizmowi” z jego „pastoralną” quasi-doktryną.

Nasz bohater, arcybiskup Lwie Serce, ma serce, jak to się mówi, po prawej stronie. Dowiódł tego, gdy niejednokrotnie stawał po stronie życia poczętego. Niedawno z jego inicjatywy katolicy zebrali kilkanaście tysięcy róż i tyleż Różańców oraz uczynków pokutnych w intencji nawrócenia niejakiej Nancy Pelosi. Kieruje ona obradami niższej izby amerykańskiego Kongresu, od lat popiera nieograniczoną swobodę dostępu do aborcji, a przy okazji – taki drobiazg – deklaruje się jako „katoliczka”.

Cordileone, bodaj jako jedyny spośród biskupów sympatyzujących z katolicyzmem, wspomniał nawet o ekskomunice dla zwolenników zabijania niechcianych dzieci. Oczywiście, broń Boże, nie w kontekście konkretnych sankcji wobec należącej do jego diecezji Pelosi, tylko w formie aluzji historycznej, ale jednak.

Szczepionkowa herezja

Niepoprawne politycznie deklaracje abp Cordileone wkroczyły niedawno nawet na (nieomal dziewiczy) grunt kościelnej krytyki nowego porządku „covidowego”. Oświadczył – za co szpilę wbiła mu America, postępowy magazyn jezuitów zza Wielkiej Wody – że preparaty przeciw COVID-19, o zgrozo, „nie są naprawdę szczepionkami”. „Myślimy o szczepionce jako o zastrzyku, który zapewnia odporność na chorobę na całe życie lub przynajmniej na bardzo długi czas. A te w ogóle nie dają żadnej odporności” – ośmielił się powiedzieć w rozmowie z San Francisco Chronicle.

Inaczej niż wielu liberalnych hierarchów, Cordileone postanowił uszanować wolność swoich kapłanów i wiernych, nie narzucając im obowiązku szczepień. I tak dochodzimy do zabawnego zapętlenia kościelnego sanitaryzmu. Okazało się bowiem, jak podały kalifornijskie media, że metropolita San Francisco był zmuszony odwołać wizytę w jednej podległych mu parafii, ponieważ... nie jest zaszczepiony.

Chciał przybyć do swoich – a swoi go nie przyjęli

Spotkanie poprzedzone Mszą Świętą miało odbyć się w kościele św. Agnieszki, którą zarządza jezuita George Williams. Ksiądz proboszcz zwrócił się do swojego metropolity z prośbą, by ten odwołał wizytację, ponieważ, jak tłumaczył, „to wystarczająco stresujące czasy i czułem, że jego wizyta duszpasterska zostanie przyćmiona przez obawy związane z pandemią”.

Stacja ABC7 News dotarła do jednej z parafianek u św. Agnieszki, która wprost wskazała na status „wyszczepienia” arcybiskupa jako przyczynę obaw. „W związku z tym, że Cordileone nie jest zaszczepiony, a my mieliśmy przesilenie szczepień w kościele, nie czuję się komfortowo. Nie czuję się komfortowo z tym, że miałby przyjechać niezaszczepiony” – powiedziała Rita Clunies-Ross.

Żeby była jasność, abp Salvatore Cordileone podkreśla, że nie należy do grona „antyszczepionkowców”, a nieprzyjęcie iniekcji konsultował z lekarzem, który na podstawie badań upewnił go w przekonaniu o wydolności jego systemu immunologicznego.

Abp Cordileone w pułapce sanitaryzmu

Czyli okazuje się, że tak jak Komunii Świętej nie przyjmujemy, jeżeli popełniliśmy grzech ciężki i najpierw nie przystąpimy do sakramentu pokuty, tak tu nie ma mowy o Najświętszym Sakramencie Ołtarza, jeżeli nie został przyjęty sakrament ważniejszy, bardziej fundamentalny i decydujący – szczepionka.

Jezuicki proboszcz przyznał, że jego zwierzchnik z „łaskawym zrozumieniem” przyjął jego tłumaczenia, niemniej sytuacja tej narzuconej oddolnie izolacji sanitarnej wywołuje nie tylko uśmiech pobłażania, ale i poważne wątpliwości o to, co dzieje się z hierarchicznością Kościoła, o zdrowym rozsądku nie wspominając.

Skoro większość wiernych, jak przyznała pani Rita, przyjęła swoje zastrzyki (zapewne w najlepszym przekonaniu o ich skuteczności), to dlaczego obawiają się własnego biskupa, który miał pełnić u nich służbę Bożą? Nie szukając odpowiedzi na to pytanie, pozostaje życzyć Arcybiskupowi nie tyle zdrowia, co lwiej odwagi w pogłębianiu swej sympatii dla tradycyjnego katolicyzmu z jego „wrodzoną” roztropnością, a wiernym św. Agnieszki – światła Ducha Świętego przy kładzeniu na szali swoich spraw doczesnych i wiecznych.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...